Marzec jest miesiącem, w którym w naszym przedszkolu intensywnie wypatrujemy już długo wyczekiwanej wiosny. Grupa starsza w marcu nie tylko uczestniczyła w cyklach zajęć poświęconych budzącej się do życia przyrodzie ale przede wszystkim poszukiwaliśmy jej oznak wokół nas – obserwując pierwsze przebiśniegi i krokusy w przydomowych ogródkach, wypatrując pierwszych pączków na drzewach oraz nasłuchując śpiewu ptaków podczas spacerów. Aby poczuć wiosnę w naszej sali założyliśmy wspólnie wiosenny ogródek. Starszaki z ochotą zmieniły się w ogrodników i żwawo zabrały się do przesadzania cebulek hiacyntów i żonkili. Zasadziliśmy również cebulkę na szczypior oraz zasialiśmy rzeżuchę, która za kilka dni wzbogaci nasze kanapki i moc witamin:) W naszym kąciku w ramach eksperymentu pielęgnujemy mini hodowlę fasoli. Każdy przedszkolak w swoim kubeczku (oczywiście ekologicznym, nie plastikowym!) 🙂 zasadził kilka fasolek. Przez najbliższe tygodnie będziemy obserwować kiełkującą fasolę. Nasz kącik przyrody jest piękną wiosenną ozdobą sali, a my codziennie rano przychodząc do przedszkola z zaciekawieniem biegniemy bo zobaczyć jak nasze rośliny i kwiaty codziennie się zmieniają i pięknie rosną:) Michaela Sigmund-Lasak
Kilka słów o przedszkolu. Przedszkole w Grodzisku Wlkp. założone zostało w 1945 r. i nosiło nazwę "Ochronka". Uczęszczało wówczas do niego 30 dzieci, mieściło się w parku miejskim (w budynku-pałacu). W 1973 r. 150 maluchów przeprowadziło się do nowego budynku przedszkola przy ul. Chopina, który służy jako przedszkole do dziś.Naprawdę chcielibyście wiedzieć, co się dzieje z waszymi dziećmi po tym, jak odprowadzacie kochane maleństwo do przedszkola? Myśleliśmy, że to my nie mieliśmy szczęścia do żłobka i przedszkola. Niestety, złe traktowanie dzieci w polskich placówkach, to chyba jednak praktyka bardziej powszechna niż nam się wydawało. Po naszym wczorajszym wpisie na blogu pojawiło się od Was wiele komentarzy, zarówno ze słowami wsparcia, jak i z komentarzem, że przesadzamy. Dostaliśmy także list od dziewczyny, którą znamy od wielu lat. Pracowała jako nauczycielka przedszkolna. Za jej zgodą publikujemy obszerny fragment bolesnego wyznania. Szczerze mówiąc, nie wiemy co na to poradzić. Ale chyba lepiej wiedzieć, niż łudzić się, że jest świetnie. I pewno warto byłoby podawać za wzór jakieś fajne placówki nad Wisłą. Przedszkola, w których dzieci są traktowane jak ludzie, a nie jak balast. Może też warto popatrzeć jak to robią w Anglii, Niemczech czy Hiszpanii i coś przeszczepić na nasz grunt. Do cholery, od końca PRL-u minęło już wystarczająco dużo czasu, by przestać zasłaniać się dziedzictwem komunizmu! A najbardziej przerażające jest to, że złe wzorce są wciąż powielane i replikują się w kolejnych pokoleniach. Ale od początku… „Pracuję w szkole ale od 20-lat dorabiam w przedszkolach… Przez tyle lat miałam styczność z kilkudziesięcioma, więc wiem, o czym piszę. Uchylam rąbka tajemnicy. Jak to wygląda od wewnątrz w przedszkolach państwowych: Generalnie w dupie ma się rodziców. Przytakiwanie i zapewnienia, służą tylko temu, żeby się rodzić odpie…ił i nie poleciał “wyżej” ze skargą. Latanie wyżej skutkuje odebraniem dyrektorce przyznawanej corocznie “nagrody dyrektora” (parę “tysi”) i dodatków motywacyjnych nauczycielom (200-600 zł). Plus kontrola, która wywraca przedszkole do góry nogami i wprowadza atmosferę piekła na ziemi. W dupie ma się dzieci. Niestety. Ich potrzeby (indywidualne zwłaszcza), nie są brane pod uwagę. Są “ramy” i dzieci mają nie wystawać poza obrazek… NAJWAŻNIEJSZE to porządek w papierach. Dzienniki, plany, programy, “tony papierów, tony analiz”, spisywanie godzin wejścia i wyjścia z przedszkola, zliczanie frekwencji, arkusze obserwacji. Jednym słowem biuro. Jest ramowy plan dnia, jest gotowiec scenariusza z przewodnika metodycznego, przeprowadza się zajęcie, wychodzi na dwór, wraca je obiad (tu następuje wymiana nauczycieli, których kompletnie nie interesuje, co kto zrobił, osiągnął, no chyba że dzieciak rozbił głowę drugiemu i jest widmo afery…), są zajęcia dodatkowe, u małych leżakowanie, podwieczorek i upragniona chwila – przebieranie nogami, żeby wyjść jak najszybciej. Oraz zakłady, który “cholerny tatuś znowu wpadnie pięć minut przed zamknięciem”. W opinii nauczycieli, dzieci powinny być odbierane zaraz po podwieczorku tj ok Dziecko generalnie jest zbędnym balastem, “drącym się”, “latającym jak oszalałe” albo “niedojdą”, która “rozwala pracę grupy”. Panie, tak jak opisała Magda, to przeważnie pokrzykujące, wiecznie rozjuszone i niezadowolone osóbki, z objawami klimakterium już od 25 roku życia. Potrafią szarpać, wyzywać, drą się takim charakterystycznym “bazarowym” głosem. Tak to wygląda od środka. Na zewnątrz, do szaleńca, który przyjdzie spytać o dziecko, panie silą się na uśmiech i zasłaniając grupą, szybko kończą rozmowę. Aaaa… i najważniejsze, musi być występ, czy dzieci lubią, czy chcą i potrafią – nie ma znaczenia. To się robi “pod rodziców”, jak stoi w półkolu i śpiewa, tańczy, recytuje, to świadczy o tym, że jest to “znakomita placówka”. Im dłuższy występ – tym lepsza. W przedszkolu prywatnym jest zupełnie inaczej. Panuje atmosfera “snucia” i ogólnej degrengolady. Zatrudnione nauczycielki (żeby obniżyć koszty), to dziewczyny 2-3 rok licencjatu, bez doświadczenia i wiedzy (niestety, obecny program na studiach pedagogicznych, to porażka, praktyki-żenada), owe dziewczątka, jak muchy w smole, z wiecznie przyklejonym uśmiechem do twarzy “przelewają” się, powolne ruchy, dłuuuuugie rozkładanie zabawek, dłuuuugie otwieranie książeczek, nie krzyczą, nie strofują… uśmiechają się. Akceptują każde zachowanie, ale nie mają chyba świadomości, że “podążają za dzieckiem” bo jest taka metoda wychowawcza. Po prostu są miłe i grzeczne bo muszą zarabiać na studia. Tu chętnie rozmawia się z rodzicem (wymóg odgórny dyrektorki, plus pranie mózgu), nigdy nie ma problemu, zawsze “był grzeczny, zjadł, bawił się, byliśmy na dworze”. Charakterystyczny jest język, jakim się młode panie posługują… niestety, w sporej większości NIE jest to poprawna polszczyzna. Wziełeś, poszłeś, kerownica, ksionszka, bendom, zrobio itp. Jest tez “powiem rodzicĄ” Panuje zasada: rodzic płaci, wszystko ma być super. Jest zazwyczaj dobre jedzenie, wyposażenie, ładne zabawki, dobrze urządzony plac zabaw, instrumenty perkusyjne z atestem. W państwowych też są, ale rodem z lat 70-tych… połamane, nie działające. Program, który się tu realizuje, to fikcja… Ma być bezproblemowo i bezpiecznie. Choć te młode damy są o wiele bardziej empatyczne, od rozjuszonych bab z państwowego (mam wrażenie, że te ostatnie pracują za karę) i np. przytulają dzieci, ukoją w płaczu. Pracują ok. 8 godzin, czyli drugie tyle co baby w państwowym. Brak tu zasad, energii, stanowczości, konkretnego programu, ot, taka ciepła przechowalnia na wolnych obrotach. Dziecko stanowi tu tylko obiekt do pielęgnacji, żeby miało czystą buźkę, suche majty, żeby zjadło… natomiast dzieci “problemowe” są odbierane ciepło, ale bez zrozumienia (“wie pani, ten nowy, to taki dziwny, on taki wzrok ma nieobecny i z dziećmi nie chce się bawić”) i zazwyczaj dzieciak, zamiast integracji, idzie z “ciocią” do drugiej salki i tam bezpiecznie zanurza się w swoim świecie, a rodzic otrzymuje informację, że “wszystko było OK”. Nie ma problemu i nie ma psychologa. A w państwowym jest, na jakiejś ułamkowej etatu, ale jest… To dopiero WSTĘP z powodzeniem mogłabym napisać książkę… Tak na marginesie, czasami woźne mają więcej oleju w głowie i umiejętności wychowawczych, niż nauczycielki. A spróbowałbyś nazwać te panie przedszkolankami… Uuuuuu… żywy byś nie wyszedł z “placówki”. Pozdrawiam i… trzymajcie się swoich planów”. Sergiusz Pinkwart Dziennikarz, podróżnik, pisarz, laureat Nagrody Magellana, z wykształcenia muzyk klasyczny. Napisał ponad 25 książek i tysiące artykułów, przeprowadził setki wywiadów z największymi światowymi gwiazdami. Gra na skrzypcach i altówce, prowadzi eventy, pilotuje wyprawy. Z każdej podróży przywozi niesamowite opowieści i przepisy na lokalne dania.
Na obrazku przedstawiony jest kosmonauta. * WENUS( jest trzecim pod względem jasności ciałem niebieskim po Słońcu i Księżycu-nazywana gwiazdą pasterzy;otoczona gruba warstwą chmur, wybuchają tam ciągle burze, bez przerwy błyska i jest .b. gorąco) - układanie nazwy planety „WENUS” z rozsypanki literowej ( koperta nr2)Zanim wyprowadziliśmy się pod miasto, mieszkaliśmy w domu prawie w samym centrum Kielc. Podstawówkę miałam po drugiej stronie ulicy, okna naszego starego domu wychodziły na boisko szkolne. Na przerwach chodziłam do domu na kanapki, po lekcjach bardzo często odwiedzali mnie koledzy z klasy, w końcu mieszkałam najbliżej szkoły. Wszystkie domowe próby do teatrów czy akademii odbywały się u mnie w domu. Dobrze te czasy wspominam. Mam dwoje starszego rodzeństwa, rodzice zdecydowali o kupnie większego domu. Siostra i brat byli już na studiach, ja szłam do gimnazjum. Dnia wyprowadzki nie kojarzę, to trwało jakiś czas. Pamiętam, że długo było tak, że ja z mamą zostawałam w starym domu, a tata z bratem już poszli do nowego i coś tam kończyli, szykowali, urządzali. Z wielkim oporem, ale na koniec i ja z mamą poszłyśmy do domku pod miasto. Miałam tam swój duży pokój z balkonem, nawet mi się podobał. Wcześniej dzieliłam pokój z siostrą na poddaszu, ale nie przeszkadzało mi to, jej i tak nigdy nie było, studiowała w Krakowie. Dostałam się do gimnazjum w centrum Kielc. Nie było opcji, żebym od samego początku jeździła do szkoły sama autobusem. Zawsze się śmiałam i mówiłam, że tata został moim osobistym kierowcą. W tych latach prowadził swoją firmę, mógł sobie pozwolić na wyjścia z pracy w celu przywiezienia/zawiezienia mnie do szkoły, ze szkoły, na angielski, do koleżanki, na konie. Kiedy tata nie mógł, to woził mnie starszy brat, a kiedy brat miał zajęcia na uczelni, to podróżowałyśmy z mamą autobusem. Czasami, kiedy tata odbierał mnie ze szkoły, zabierał też jakąś moja koleżankę do mnie do domu w odwiedziny. Ale to bardzo rzadko. Bo potem trzeba było tę koleżankę odwieźć do miasta, a tata był już zmęczony. Zakolegowałam się z równolatkami z mojej wsi i całą jesień, wiosnę i lato, kiedy inni chodzili do kina, teatru, kawiarni, my wystawaliśmy na przystanku. Zimą też się wystawało, tylko strasznie zimno było. Paliło się papierosy, narzekało na życie, jedyną atrakcją był przejeżdżający co jakiś czas autobus. Każdy planował studia w mieście. Ja wybrałam Warszawę. Po roku mieszkania pod miastem miałam tylko jedno marzenie - że zrobię prawo jazdy od razu, gdy tylko będzie to możliwe. Pierwsza w klasie miałam samochód i prawo jazdy, dostałam od taty stare, kilkunastoletnie Deawoo, zajeżdżałam ten samochód do końca liceum. W sumie na dobre mi to wyszło, bo jestem świetnym kierowcą. Odkąd skończyłam 18 lat, wszędzie jeżdżę samochodem. W aucie miałam wszystko: buty, ubrania, cieplejsze kurtki, kosmetyki, książki, derki dla konia, zimą wszystkie akcesoria do odśnieżania. Mogę powiedzieć, że żyłam w samochodzie. Jak widziałam sąsiadkę brodząca w śniegu w drodze na przystanek, to zawsze podwiozłam ją do Kielc. Przez to, że tak dużo i codziennie prowadziłam wóz, rzadko piłam alkohol, to akurat mi wyszło na zdrowie. Nie cierpiałam z tego powodu, że nie mieszkam w mieście. Mnie uratował samochód, dzięki temu, że prowadziłam, mogłam bywać w mieście, spotykać się z koleżankami. Nie wyobrażam sobie jednak, jak wyglądałaby moja podstawówka, gdybym musiała do szkoły dojeżdżać autobusami. W podstawówce miałam dużo koleżanek, bardzo się razem trzymałyśmy, i w szkole, i po szkole, ale też wszystkie mieszkałyśmy w promieniu kilometra. Do dzisiaj dziewczyny, które poznałam w podstawówce, są moimi serdecznymi koleżankami. Powinno cię również zainteresować: 1900 zł rocznie - tyle średnio kosztuje rodzica "darmowa" podstawówka dziecka. Na co idą te pieniądze?
Cennik. Posiłki. Psycholog. Logopeda. Rytmika. Rekrutacja 2023/24. SERDECZNIE ZAPRASZAMY‼📣wszystkich nowych KANDYDATÓW do naszego przedszkola "Zielone Nutki"🎶 chcemy abyście Wy i wasze dziecko stali się częścią naszej społeczności nutkowejdlaczego? - bo WARTO z nami przeżyć wspaniałą przygodę. wyjścia, wycieczki.Marzec jest miesiącem, w którym w naszym przedszkolu intensywnie wypatrujemy już długo wyczekiwanej wiosny. Grupa starsza w marcu nie tylko uczestniczyła w cyklach zajęć poświęconych budzącej się do życia przyrodzie ale przede wszystkim poszukiwaliśmy jej oznak wokół nas – obserwując pierwsze przebiśniegi i krokusy w przydomowych ogródkach, wypatrując pierwszych pączków na drzewach oraz nasłuchując śpiewu ptaków podczas spacerów. Aby poczuć wiosnę w naszej sali założyliśmy wspólnie wiosenny ogródek. Starszaki z ochotą zmieniły się w ogrodników i żwawo zabrały się do przesadzania cebulek hiacyntów, żonkili oraz szafirków. Zasadziliśmy również cebulkę dymkę oraz zasialiśmy rzeżuchę, która za kilka dni wzbogaci nasze kanapki i moc witamin:) W ramach eksperymentu założyliśmy mini hodowlę fasoli. Każdy przedszkolak w swoim kubeczku (oczywiście ekologicznym, nie plastikowym! 🙂 zasadził kilka fasolek. Przez najbliższe tygodnie będziemy obserwować kiełkującą fasolę. Nasz kącik przyrody jest piękną wiosenną ozdobą sali, a my codziennie rano przychodząc do przedszkola z zaciekawieniem biegniemy bo zobaczyć jak nasze rośliny i kwiaty codziennie się zmieniają i pięknie rosną:)
Przedszkole (1203) Przybory Szkolne (8638) Studia W moim przypadku szkoła była dla mnie drugim domem, ale to dlatego, że mieszkałam w internatach i
PRZEDSZKOLE MOIM DRUGIM DOMEM Priorytet: IX Rozwój wykształcenia i kompetencji w regionach Działanie: Wyrównanie szans edukacyjnych i zapewnienie wysokiej jakości usług edukacyjnych świadczonych w systemie oświaty Poddziałanie: Zmniejszanie nierówności w stopniu upowszechnienia edukacji przedszkolnej Numer konkursu: POKL/I/ Numer wniosku: Tytuł projektu: PRZEDSZKOLE MOIM DRUGIM DOMEM Beneficjent: Gmina Opoczno Okres realizacji: od r. do r. Wartość projektu: PLN Dofinansowanie: PLN Charakterystyka projektu: Punkt Przedszkolny został utworzony przy Szkole Podstawowej im. Stefana Żeromskiego w Bielowicach. Bezpłatną opieką przedszkolną otoczonych zostało 34 dzieci w wieku 3 - 5 lat, zamieszkujących obszar wiejski Gminy Opoczno w obwodach szkolnych szkół w Bielowicach, Wygnanowie, Dzielnej, Sielcu oraz Mroczkowie Gościnnym. W pierwszym naborze rekrutacja odbyła się od r. do r. Została wówczas wyłoniona grupa 16 dziewczynek i 18 chłopców. Natomiast w naborze uzupełniającym, we wrześniu 2011 roku będzie rekrutowana grupa 5 dziewczynek i 6 chłopców. Punkt Przedszkolny został wyposażony w nowoczesny sprzęt i pomoce dydaktyczne. Zajęcia przedszkolne będą trwały przez cały rok oprócz dni ustawowo wolnych od pracy, w dwóch grupach: 20 i 14 -osobowych. Dzieci będą uczestniczyć w zajęciach dziewięciogodzinnych przez pięć dni w tygodniu. Zajęcia opiekuńczo - wychowawcze odbywać się będą od r. do r. w godzinach od 700 do 1600 i od 800do 1700. Cel główny: Celem głównym projektu jest: zwiększenie kompetencji edukacyjnych 45 dziewczynek i chłopców w wieku 3 - 5 lat z obszaru wiejskiego Gminy Opoczno w obwodach szkolnych szkół w Bielowicach, Wygnanowie, Dzielnej, Sielcu oraz Mroczkowie Gościnnym poprzez zwiększenie dostępu do edukacji przedszkolnej przez okres 18 miesięcy trwania projektu. Cele szczegółowe: Projekt jest realizowany poprzez następujące cele szczegółowe: utworzenie punktu przedszkolnego dla 34 dziewczynek i chłopców w Szkole Podstawowej w Bielowicach, zwiększenie o 45 liczby dziewczynek i chłopców korzystających z edukacji przedszkolnej, zwiększenie kompetencji szkolnych u 45 dziewczynek i chłopców z terenów wiejskich gminy Opoczno. CZŁOWIEK - NAJLEPSZA INWESTYCJA Realizator Projektu: Gmina Opoczno/Szkoła Podstawowa im. S. Żeromskiego w Bielowicach, Bielowice 56, 26-300 Opoczno, fax./tel. Z Kroniki „Tęczowego Zakątka"... r. Festyn Integracyjny Dnia 6 czerwca 2011 r. w Szkole Podstawowej im. Stefana Żeromskiego w Bielowicach został zorganizowany Festyn Integracyjny promujący tolerancję i równość płci, w którym wzięli udział dzieci Punktu Przedszkolnego „Tęczowy Zakątek" wraz z nauczycielami i rodzicami. Powrót r. Uroczystości pasowania na przedszkolaka Powrót r. Wycieczka turystyczno - krajoznawcza do Wywozu Powrót r. Wycieczka turystyczno - krajoznawczej do Tomaszowa Mazowieckiego i Spały Powrót r. Święto pieczonego ziemniaka Powrót r. Wycieczka turystyczno - krajoznawcza do Łodzi W tym dniu dzieci z Punktu Przedszkolnego „Tęczowy Zakątek" uczestniczyły w wycieczce turystyczno - krajoznawczej do Łodzi, gdzie zwiedziły Muzeum Bajki „Se-ma-for" oraz odwiedziły łódzkie ZOO. W Muzeum uczestnikom wycieczki została wyświetlona bajka pt. „Lany Poniedziałek", natomiast w ZOO dzieci karmiły znajdujące się tam zwierzątka hodowlane. W trakcie pobytu w „Se-ma-forze" wzięły również udział w warsztatach muzyczno - ruchowych z Misiem Uszatkiem, który bardzo chętnie pozował im także do wspólnych pamiątkowych zdjęć. Powrót FZJK.